wtorek, 27 stycznia 2015

Gra magnetyczna

...może wystąpić w odmianie lodówkowej, pralkowej, kaloryferowej albo po prostu tablicowej. My stworzyłyśmy wersję pralkową, jako że lodówkę mamy w zabudowie. Kaloryfer wpadł mi do głowy dopiero później.

Tworzyłyśmy wszystkie trzy: ja, Hania oraz Ida. Chodniczki rysowałyśmy pisakami do tablic suchościeralnych wykorzystując wyżłobienia w bocznej części obudowy pralki.


 Na końcu nasza gra wyglądała tak:


Każda z nas posiadała osobny chodniczek, na którym mogła rozmieścić pola funkcyjne: czerwony krzyżyk (czekasz 2 kolejki rzutów kostką), strzałkę w górę (przesuwasz pionka o 1 pole do przodu) i strzałkę w dół (cofasz pionka o 1 pole). Pionkami były kolorowe magnesy do tablic.

 
  




















Aby nie zakończyć gry zbyt szybko oraz umożliwić udział naszej dwulatce, rzucałyśmy tekturowym krążkiem z naklejonymi kółeczkami i przesuwałyśmy nasze pionki o odpowiednią ilość pól w górę aż do buźki mety.
 

Do tego celu można wykorzystać także monetę.








Po skończonych rozgrywkach dziewczyny miały sporo zabawy ze sprzątaniem.


Hanię natknęło, żeby wykonać podobną grę na tabliczce suchościeralnej. Dla każdej z nas narysowała osobną ścieżkę i pola funkcyjne.


To nic, że chodniczki miały nierówną ilość pól i że tylko na jednym, akurat tym najdłuższym, znalazł się czerwony krzyżyk. Było sprawiedliwie, ponieważ najmłodszy gracz (z racji wieku miał najtrudniej), w naszym przypadku Idusia, szedł najkrótszą ścieżką, a najstarszy (wypadło na mnie) najdłuższą...